Znak. Ukraińskie znaki graficzne

znak

Po polskich antologiach dwudziestowiecznych projektantów przyszedł czas na ukraińskich modernistów. Znaki zebrane. Recenzowanie książek chciałam zacząć od dawno wydanych kultowych klasyków, jednak może nie ma sensu po raz wtóry rozpływać się nad „Widzieć/Wiedzieć”, „Podręcznikiem stylu w typografii” i resztą, skoro można opisać wrażenia po przeczytaniu tej nowości. „Znak. Ukraińskie znaki graficzne”. Redakcja i projekt graficzny Kolektyw U,N,A. Teksty: Olha Hładun, Lija Bezsonowa, Rokas Sutkaitis, Kolektyw U,N,A. Tłum. Karolina Górniak-Prasnal

Kolektyw UNA to Uljana Byczenkowa, Nika Kudinowa i Aliona Sołomadina. Książka stanowi wyraz ich krytyki wobec niedocenienia i braku opieki kuratorskiej nad ukraińską grafiką użytkową. Jednocześnie wpisuje się w nurt odkrywania i dokumentowania nie tak odległej historii projektowania graficznego. Już we wstępie autorki podkreślają brak skatalogowanych, udokumentowanych zbiorów. Trudność ustalenia autorów poszczególnych znaków. Już we wstępie zaznaczają, że publikacja ma na celu zapoczątkowanie zmiany tego stanu rzeczy. Pierwsze wydanie ukazało się w 2019 roku, w wersji ukraińsko-angielskiej, nakładem kijowskiego wydawnictwa IST Publishing. Tą, polsko-ukraińską wersję wydało wydawnictwo Karakter.

Temat designu powstającego w czasach PRL chwilę temu stał się bardzo modny. Zainteresowanie projektami z lat 50-80 nie słabnie. Ciekawie na ten temat pisała Beata Bochińska, w książce „Zacznij kochać dizajn”. Z mojej perspektywy jako przedstawicielki pokolenia, które PRL-u nie pamięta, interesujące wydało się to, w jaki sposób projektowanie graficzne funkcjonowało zarówno na Ukrainie w latach socjalizmu jak i w PRL-owskiej Polsce. Organizacja pracy projektantów, artystów i artystów-projektantów w tamtych czasach, kombinaty reklamowe. To dla mnie świat niesamowicie różny od tego znajomego; agencji, studiów i freelacerow.

Wykształceni często bardzo tradycyjnie artyści otrzymywali zlecenia projektowe. Realizowali projekty w oderwaniu od klienta, podlegając radzie złożonej z innych artystów lub prominentnych członków partii. Podobnie funkcjonowało to w Polsce gdzie państwowe fabryki produkowały dzieła takich twórców jak Państwo Drost. W podobnych warunkach powstał też fenomen Polskiej Szkoły Plakatu. Tymczasem rzeźbiarskie projekty zastaw i wazonów, wcześniej zapomniane, dzisiaj stają się poszukiwanymi, kolekcjonerskimi ikonami epoki. To wspaniałe, że w podobny sposób zaczynamy postrzegać też znaki.

Bochińska w swojej książce podkreśla autonomiczność projektantów, którzy w odseparowanej od zachodniego świata Polsce, mieli bardzo ograniczone możliwości zapoznania się z zachodnimi wzorcami. Czego skutkiem były absolutnie wyjątkowe, bardziej artystyczne niż rzemieślnicze projekty. W przeciwieństwie do niej, autorki Znaku pokazują, że modernizm rozwijany przez ukraińskich projektantów z lat 50-80 ma bardzo dużo wspólnego z tym zachodnim. Udowadniają, że świetne, ponadczasowe projekty z czasów ukraińskiego modernizmu pozostały wolne od ideologicznych nacisków i okazały się trwalsze niż reżim.

Autorki dekada po dekadzie przybliżają najważniejsze wydarzenia w ukraińskim projektowaniu graficznym, sylwetki projektantów, cytaty. Ostatni rozdział to zwieńczenie całej publikacji, trybut dla modernizmu. Ciekawe, graficzne kompozycje ukazują nieskończony potencjał jaki ma w sobie modernistyczna, geometryczna forma.

Wielokrotnie powtarzane jest w książce słowo „lakoniczny”, którego użycie w celu opisu logo jest dla mnie z jednej strony zaskakujące z drugiej niezwykle celne. Dobry modernistyczny znak powinien właśnie taki być, lakoniczny. Przez minimalną ilość środków formalnych komunikujący maksymalną ilość treści.

Ciekawym przykładem są znaki dla Motorli autorstwa Mortona Goldsholl z USA z 1953 i podobny do niego znak wydawnictwa Mokslas zaprojektowany przez Litwina Kęstutisa Ramonasa w 1975 (więcej jego prac można obejrzeć tutaj). Jak wykazują autorki podobne formalnie, funkcjonujące w podobnych futurystyczno technologicznych kontekstach przy bliższym spojrzeniu wydają się zupełnie różne. W końcu dzieli je ocean i prawie 20lat. Logo Motoroli wpisuje się w stylistykę raygun gothics popularną wtedy w Stanach, natomiast znak wydawnictwa Mokslas (tłum. Nauka) zbiega się w czasie z rozkwitem radzieckiej ery kosmicznej. Przyglądając się obu projektom mam nieodparte wrażenie, że właśnie po to kupiłam tę książkę, jeszcze w kwietniu. Jest coś absolutnie niezwykłego w tym projekcie, wdzięk, wysublimowanie, jasna przyszłość.

Porównane ze znakiem Mokslas, logo Motoroli staje się zachowawcze i nudne. W projekcie Ramonasa jest wyjątkowa elegancja tych przewężeń, łuków, w zwężających się ku nieskończoności zakończeniach litery tkwi nieograniczony potencjał rozwoju nauki, ekscytacja podróżą w nieznane, do gwiazd.

Prezentowane znaki jak i sam projekt graficzny publikacji są odważne, śmiałe, świeże. Projektowanie ukraińskie nawet stare jest nowe, ekscytujące, tak dalece różne od wizualności w której funkcjonujemy. Czy można mówić tu o egzotyce? Takiej zza rogu. W końcu i geograficznie i kulturowo jest nam blisko, łączą nas też doświadczenia socjalizmu. Mimo to myśl wschodnia jest dla mnie niezmiernie fascynująca i odrębna. Celne, zaskakujące metafory, uroszczenia, nawiązania do ukraińskiej sztuki ludowej to wszystko sprawia, że jest to książka na którą czekałam i którą się nie zawiodłam.

Inny odbiór niż polskiego projektowania z czasów PRL zapewnia jeszcze jeden fakt, a mianowicie nie znam cyrylicy. Przyzwyczajona do rozpoznawania w znakach liter alfabetu łacińskiego, tutaj potrzebuję przypisu żeby dowiedzieć się, że w istocie to logo do litery nawiązuje. Czy jest to czymś negatywnym? Bynajmniej. Pozwala to „odkleić” się trochę od tego znanego i spojrzeć na znak w inny sposób. Bardziej niż na komunikat w postaci litery zwrócić uwagę na jego abstrakcyjną formę, charakter, skojarzenia które budzi.

Podsumowując, zdecydowanie warto tą pozycją się zainteresować i mieć pod ręką zwłaszcza projektując znaki. Podobnie jak w przypadku polskich logo z tego okresu, za każdym razem wracając do tych projektów odkrywam coś nowego i wnoszącego inną wartość w zależności od tego, co w danej chwili projektuję,